21 maja 2013

13.


czy byłbyś w stanie pozwolić umrzeć osobie, którą bardzo kochasz?


śniło mi się, że marcin umarł. że się zabił.
wezwano mnie do jego domu.
okazało się, że samobójstwo zaplanował i zostawił listy, wiadomości oraz jakieś wskazówki - i z niewiadomego nikomu powodu - nie są one adresowane na przykład do jego żony, lecz do mnie.
przyszłam do ich domu, zostałam tam wprowadzona. byłam skołowana i oszołomiona, nie docierało do mnie, co się dzieje. mój wzrok od razu przykuło ciężkie, stare, drewniane biurko, na którym dokładnie ułożone były 3 pliki papierów. podeszłam tam jak w transie. przez jakiś czas wydawało mi się, że nikogo wokół nie ma i jestem sama, ale w pewnym momencie podniosłam głowę i zobaczyłam, że jest tam mnóstwo ludzi, jego znajomych, którzy w milczeniu i skupieniu kręcą się w pobliżu, usiłując zobaczyć i zrozumieć, co się stało.
przez jakiś czas właściwie myślałam - ktoś tak mówił - że marcin się zabił, ponieważ jego żona chciała odebrać sobie życie. w końcu tego nie zrobiła, lecz on o tym nie wiedział - myślał, żona już nie żyje. nie mógł bez niej żyć, więc targnął się na swoje życie.
potem wszystkie informacje zaczęły się mieszać - były bardzo chaotyczne - co doprowadziło mnie do skrajnego skołowania, byłam jak w transie, usiłowałam zrozumieć, co się stało. nie wiedziałam, kto umarł - czy on, czy ona. zaczęło do mnie docierać, że to dzieje się naprawdę.
podeszłam do wspomnianych trzech plików, znajdujących się na starym biurku. w jednym były jakieś zapiski, w drugim długi list, a w trzecim wydrukowana rozmowa z czatu z nieznaną mi osobą. roztrzęsiona, zaczęłam to wszystko przeglądać. to ja miałam zrozumieć, co się stało, tam była jakaś wiadomość do mnie i miałam znaleźć coś istotnego. musiałam teraz zaglądać do ich szuflad, do szaf, oglądałam ich rzeczy, wyciągałam, przyglądałam się im - tym wszystkim intymnym drobiazgom - pozapisywane, zmięte papierki, śmieci z temperówki. wszystko to tam się walało.
i nagle zauważyłam, że w pobliżu stoi jego żona. miała krótkie włosy i wyglądała trochę męsko. była cicha, nic nie mówiła i była niesamowicie spokojna, jakby wydarzyło się coś, co miało się wydarzyć. to mnie zaszokowało. przeglądałam wszystkie listy, notatki. było tam coś do mnie i do j., nie wiem dlaczego. w liście tłumaczył, dlaczego to zrobił.
ze wszystkich informacji wynikało, że planował samobójstwo od kilku miesięcy, a może nawet lat. że cały czas do niego dążył i wiedział, że prędzej czy później zrobi to, pisał o tym bardzo spokojnie, jak o planowanej podróży do innego kraju. pisał o tym tak, jakby to było zupełnie naturalne i jakby... darzył swój plan miłością - jakby to była swojego rodzaju wiedza, objawienie. jakby dawała mu ona spokój za życia - świadomość, że tak właśnie będzie, że tak musi być. ta rozmowa wydrukowana była dziwna... widziałam w niej uświadomienie, iż to, że ma żonę, którą kocha ponad wszystko i która jest dla niego wszystkim, że tworzy, że żyje tym, że czuje, że ma przyjaciół, rodzinę, życie w końcu, oraz życie wewnętrzne - że to wszystko nie daje mu powodu do tego, by żyć. że jest coś jeszcze, o czym nie wie nikt, tylko on - jakaś wewnętrzna zadra, która sprawia, że to nie wystarczy i rzecz ta jest właściwie niewytłumaczalna dla otoczenia. jak jakaś wiedza tajemna, której i tak nikt nie może zrozumieć. kochał tę wiedzę, pogodził się z nią. przyjmował ją ze spokojem. bez rozpaczy, bez walki, ufał temu i czuł się z tym dobrze, ta świadomość była jego największa przyjaciółką. jednocześnie kochał też swoje życie, żonę, przyjaciół. po prostu wiedział, że nie może żyć, że musi odejść - to jest jego ścieżka.
i nagle spojrzałam na jego żonę, na ten jej spokój, pewność działania - i wsączyła mi się do głowy taka myśl - 'a co, jeśli ona o wszystkim wiedziała?' - wyglądała tak, jakby już dawno była dokładnie do tego przygotowana. musiała wiedzieć, co znajduje się w tym liście i notatkach - a ta wydrukowana rozmowa z czatu była bardzo dziwna, niepokojąca... niepokoiło mnie to, że pisał o swoich zamiarach z takim spokojem, z taką miłością i że nie wiadomo było z kim on właściwie rozmawia... w pewnym sensie odczuwałam to tak, jakby rozmawiał z samym sobą.
nadal nie docierały do mnie pewne rzeczy... zadzwoniłam po julię, ona musiała przyjść. i w pewnych momentach - gdy czytałam to wszystko - nagle dochodziła do mnie zimna świadomość, że jego już nie ma, że nigdy już nic nie stworzy, że wszyscy jego przyjaciele zostali sami, że był i go nie ma - i wtedy zaczynałam szlochać - tak strasznie, jak w tych snach, w których szlochasz, wypłakując sobie wnętrzności i nie możesz przestać, aż do przebudzenia.
całą moją głowę opanowała główna myśl - 'co, jeśli ona wiedziała?'.
jak to wyglądało? co, jeśli powiedział jej o tym kilka lat temu? czy to mogło być właśnie tak? - iż żyli razem cały czas z tą świadomością, że to się w końcu stanie, że całe ich małżeństwo było drogą, która miała do tego prowadzić, że ona była jedyną osobą, która to rozumiała i że wspierała go w tej decyzji i w tym dążeniu! że była z tym tak samo oswojona i spokojna jak on i że nie mogli o tym nikomu powiedzieć, bo nikt by nie zrozumiał, byli więc jedynymi najbliższymi sobie ludźmi - nie mogło być między dwojgiem ludzi większego porozumienia. że ona była jego opiekunem, który przygotowywał go przez ten cały czas do zaplanowanego odejścia, bo tutaj nie ma nic dla niego.
wybudzałam się bardzo powoli i w kilku etapach. myślałam tylko o tym, a gdy już się prawie przebudziłam, myślałam, że muszę powiedzieć o tym julii. czułam, że nic już nie będzie takie samo. że jego już nie ma, więcej go nie zobaczymy i że jest to coś więcej - coś, co właśnie poznałam.

dopiero po długiej chwili dotarło do mnie, że spałam.

12.


o helenie:

"śniłaś mi się podczas jednej z ostatnich moich nocnych drzemek.
byłaś tam z jakimś młodym chłopcem i ja obserwowałam Was trochę tak, jakbym była wszechwiedzącym narratorem filmu. aczkolwiek czułam też zaskoczenie i inne, nieprzewidziane uczucia.
Ty i on byliście jak tacy ludzie, którzy jeszcze nie są parą, ale bardzo szybko wszystko do tego zmierza. byliście na jakiejś innej planecie, Ty stamtąd pochodziłaś. on był z ziemi. kochaliście się, ale on musiał odjechać - przynajmniej na jakiś czas - i nikt nie wiedział, kiedy będzie mógł wrócić do Ciebie. widziałam Was z bardzo bliska, jakbym siedziała tuż za Wami. atmosfera była klaustrofobiczna, cicha i intymna (jak w 'solaris' soderbergha, tylko ciaśniej), siedzieliście w jakimś bardzo małym, zamkniętym pomieszczeniu, w półcieniu. on miał już niedługo odjechać, ale nagle okazało się, że gdy spał, Ty zmieniłaś właściwości jego ciała... jakby był istotą stworzoną przez Ciebie. zmieniłaś powłokę jego ciała - teraz, gdyby wszedł w atmosferę innej planety, zaszłaby jakaś zła reakcja chemiczna i umarłby... więc nie mógł już odjechać.
obudził się i to zrozumiał, a ja byłam zaskoczona wraz z nim."

11.


o soni:

"śniłaś mi się godzinę temu. a dokładniej - zdjęcia, które 'zrobiłaś'.
śniło mi się, że oglądam wywołane i wydrukowane Twoje nowe fotografie. one były o miejscu i o stanach wewnętrznych z nim związanych. to było miejsce zwykłe, w którym niby nic nie ma, ale w którym jest jakaś przerażająca, niepokojąca energia - miejsce, którego człowiek się boi. na pierwszej fotografii byłaś Ty w owej scenerii (zima, śnieg, środek lasu), twarz miałaś wykrzywioną w grymasie paniki, usta otwarte w krzyku. ale byłaś tam, jakbyś się z tą przestrzenią oswajała.
dalsze zdjęcia przedstawiały samo miejsce. środkowy kadr był dziwny, bo niby nic na nim nie było, ale jednak. kompozycję od góry zamykało 'obramowanie' z gałęzi i zwisające sople, dół zamykały kamienie, a w środku były nieco abstrakcyjnie wyglądające zaspy śniegu. kolejne zdjęcie było jak Twoje ujęcia miejsc - uchwycony szczegół, który jedni mijają, inni zauważają. to były głazy, które układały się w dwóch rzędach jeden na drugim jak wielkie wyszczerzone zęby zawieszone w przestrzeni, trochę straszne i groteskowe, ale z drugiej strony ciekawe, bo to było naturalne ułożenie tych kamieni. albo jak wielka przeskalowana sztuczna szczęka porzucona w lesie przez giganta.
były też inne ujęcia i niektóre się powtarzały, ale zamknięte w nieco innych kompozycjach. bardzo mi się podobały! miałam wrażenie, że są bardzo 'Twoje'."

10.


o agacie:

"byłam w jakimś dużym domu.
znajdował się on na pokładzie łodzi podwodnej, która miała bardzo długi kurs, kilka tygodni. Ty tam mieszkałaś, to był Twój dom, byłaś córką właściciela. byłaś też bogata i miałaś absolutnie niesamowity, elegancki i dziwny pokój, cały w drewnie, wypchanych zwierzętach, lustrach i tak dalej. przez cały sen przemieszczałam się po łodzi i na końcu, w ostatniej sali, trafiłam na Ciebie. jakby cała wędrówka przez korytarze i wszystkie sale miała doprowadzić mnie do Ciebie, być może byłyśmy tam umówione. znałyśmy się, ale krótko. miałyśmy jakiś wspólny sekret, zdaje mi się, że wiedziałaś o mnie coś, o czym nikt nie wiedział. ja sama Ci to opowiedziałam. spotkałyśmy się przy stole, gdzie było pełno ludzi, usiadłam obok Ciebie. zaczęłyśmy rozmowę na ów sekretny temat, miałam Ci opowiedzieć o dalszym rozwoju zdarzeń, kiedy ktoś nam przeszkodził. dałyśmy sobie znak, że porozmawiamy później i rozpoczęłyśmy grzecznościową konwersację. myślałam tylko o tym, czekałam na moment, gdy już będziemy mogły mówić swobodnie. obudziłam się, zanim to nastąpiło."

9.


"to był jeden z tych snów, które śnią mi się od lat. ciężko je nazwać przyjemnymi, ale ja je bardzo kocham. była ciemna, niepokojąca atmosfera, jak zawsze. niewiele pamiętam. chyba uciekłam z domu, musiałam. byłam z Tobą w obcym mieście, Twoim mieście, ale to nie był ciechanów. zaopiekowałeś się mną. chodziliśmy po obcych ulicach, byliśmy przelotem u Ciebie w domu, a ja się bałam co będzie ze mną dalej i byłam zaniepokojona, ale czułam się z Tobą bezpiecznie i miałam poczucie czegoś nowego, wiedziałam, że będzie co ma być. chodziliśmy wszędzie jak kumple, ale byliśmy ze sobą bardzo blisko. było cicho, ciemno i pochmurno. jak zawsze w tych snach."


sms do krzysztofa.

8.

dziś śniło mi się, że znów byłam w szkole.
napyskowałam jakiejś agresywnej nauczycielce i zabrali mnie do psychiatryka. a zrobiłam to, bo ta kobieta bardzo krzyczała na jakiegoś chłopaka, była niesprawiedliwa i straszna. chciałam tego chłopaka obronić, poprzeć. 
więc do psychiatryka trafiliśmy razem.
a potem powiedziałam, że chrzanię ich, uciekamy. i uciekliśmy stamtąd, wiedząc, że to bezcelowe. chciałam zrobić to tylko po to, by wiedzieli, jak bardzo mam ich w poważaniu i że tak czy inaczej zrobię co zechcę, choćby to miało być bezcelowe i głupie. wiedziałam, że i tak nas znajdą, a potem ukarzą.
uciekaliśmy tak razem przez całe miasto, przez półtora dnia - i było to tak okropnie rozpaczliwe. wiedziałam, że jesteśmy już skazani na ten szpital i że będzie strasznie. byłam tak osamotniona, choć miałam tego człowieka. i miałam tak ogromną satysfakcję z grania im na nosie.
wieczorem następnego dnia wróciliśmy tam, zanim zdążyli nas dorwać - bo wolałam wrócić wiedząc, że poniesiemy karę i pokazując, że się tego nie boję - sama, bez związanych rąk, dając do zrozumienia, że i tak mnie nie złapią, jeśli na to nie pozwolę.
i gdy tam wchodziliśmy - wydaje mi się, że płakałam. bo wiedziałam, że teraz zrobią z nami właściwie co tylko będą chcieli i będzie to nie do zniesienia.
i że nie ma od tego ucieczki.

7.


"a wczoraj rano miałam straszny sen
bardzo typowy dla mnie w swoim nastroju
byłam w jakimś miasteczku
i znowu śniły mi się pociągi, przesiadki, gonienie za tym dobrym pociągiem i ciągła niepewność
przez całe życie mi się to śni
ale nie miało to związku z resztą snu
bo byłam w tym miasteczku i mieszkałam tam
ale czułam, że to jest jakieś zupełnie obce miejsce, jakbym w ogóle go nie znała
było takie ciemne, strasznie mroczne
jak zimowe wieczory i popołudnia
i byłam w jakimś miejscu nad wodą i tam były całe osady. sklepy, w których kłębili się ludzie
i okazało się, że to jest moja praca
a ci ludzie z osad są pracownikami
i żyją tam
jacyś prości robotnicy, z życiem zdeterminowanym pracą
szarzy, ciemni, jak z kafki
i wyszłam z tego miejsca i byłam na jakimś placu
który tworzyły platformy ustawione coraz wyżej
i wchodziłam na nie, do góry
i wpadł na mnie mój kumpel z rzeczywistości, z którym już chyba nie utrzymujemy kontaktów i nie wiem, czy jeszcze kiedyś to nastąpi
więc wpadliśmy na siebie i ja wiedziałam, że on wyjeżdża, pewnie już na zawsze. spojrzeliśmy na siebie i nic nie powiedzieliśmy. on pobiegł dalej z walizką.
wiedziałam, że właśnie zostałam kompletnie sama. w obcym miejscu. że nikogo nie ma i że jest tak bardzo ciemno. to było niesamowicie dojmujące poczucie samotności. i obudziłam się."


z rozmowy na czacie.